Trochę przeskoczymy w czasie od poprzedniego wpisu, ale tylko dlatego, bo aktualnie czeka mnie remont głowicy w 325i, więc chcę wam trochę przybliżyć jej historię.
Jako, że do tej pory byłem posiadaczem wyłącznie samochodów przednionapędowych, BMW było marką, której nigdy nie rozważałem podczas zakupu nowych czterech kółek . Mój pierwszy samochód to była HONDA więc wrodzona agresja do marki BMW nie pomagała. Nie byłem też specjalnie przekonany do tylnego napędu ani do gamy silnikowej. Mój brat swego czasu posiadał E39 i było to bardzo „przyjemne” auto, jednak miałem z nim mało styczności i nie zdążyło skraść mi serca.
Żyłem więc sobie szczęśliwy, w pełnej nieświadomości i miłości do przednionapędówek, aż do wypadu na tor Kielce z dwoma poznanymi przypadkiem typami z BMW.
Historia ogólnie dziwna, jednego dnia jesteś sobie w domu i śmieszkujesz przez messengera z jakimś kolesiem z Bielska-Białej, a chwilę później siedzisz na fotelu pasażera, obok jego najlepszego kumpla w torowym E81, na torze Kielce i zastanawiasz się, czy koleś zaliczy rolkę na pierwszym zakręcie a może jednak trochę dalej. No i czy twoje organy trafią na czarny rynek po śmierci czy jeszcze za życia.
Tak się właśnie kończy poznawanie ludzi w internecie…
W sumie nie wyszło najgorzej, bo :
- Przeżyłem. ( okazało się nawet, że obaj dobrze ogarniają sportową jazdę )
- Przekonałem się, że tak samo zwykłe BMW jak i te porobione, prowadzą się naprawdę dobrze.
- Odżyła we mnie cząstka, która odpowiada za mniej racjonalne wybory i upalanie auta na torze.
- Oba auta spokojnie przeżyły dzień na torze.
- Zachorowałem na BMW..
Tak więc, jakiś czas później postanowiliśmy kupić z Sabiną nasz trzeci samochód ( nie pytajcie po co nam trzy auta.. ). Początkowo miało to być E90, jednak ze względu na trochę ograniczony budżet i brak ciekawych opcji na rynku, kupiliśmy tymczasowo E46. Do zakupu BMW nie musiałem jej długo przekonywać, po naszym Fordzie nawet Dacia wydawała się cholernie kusząca.
Oczywiście 325i które mamy, było pierwszym samochodem, jaki oglądałem ( tradycja musi być podtrzymana ). Była ona bardzo „zaszczurzona”, widać było, że stała już jakiś czas i, że wymagać będzie nieco pracy, jednak początkowo wszystko było do ogarnięcia, tym bardziej, że była to najtańsza opcja z olx’a więc margines finansowy był spory.
Oczywiście zaraz po zakupie pojechałem na profesjonalny przegląd.
Standardowy serwis olejowo-filtrowy, który trwa w porywach do dwóch godzin, przeciągnął się w czasie, ponieważ dałem się namówić na wymianę odmy i uszczelek na kolektorze ssącym..
„Stary, ogarniesz to w trzy godziny max”
Po trzech godzinach to ja miałem ochotę do niego pojechać i uderzyć go czymś ciężkim w głowę..
Sama czynność nie była skomplikowana ale cholernie czasochłonna, o czym doskonale wiedział. No ale mniejsza, wszystko co było do zrobienia zostało ogarnięte. M54B25 odzyskało trochę mocy, więc jazda zrobiła się przyjemniejsza ( dźwięk R6 BMW jest uzależniający ). Za ciosem zrobiłem od razu hamulce i zawieszenie. I tak poza drobnymi bolączkami oraz częściami, które po prostu po jakimś czasie trzeba wymienić, wszystko było ok.
Dobra, bo Sabina mi zaraz wypomni że ogrzewanie nie działało itp. ale to było spowodowane wyciekiem płynu, który udało mi się zlokalizować dopiero jakiś czas temu..
No i właśnie, zacząłem doprowadzać samochód do porządku pod innymi względami czyt. wziąłem się za układ chłodzenia : uszczelnienie układu, wymiana płynu, odpowietrzenie i nowy korek „200”, tak jak powinno być a nie „140” z diesla. Ucieszony, że ogrzewanie działa, lpg włącza się dużo szybciej a auto śmiga jak należy, wybrałem się w trasę do Katowic. I tak właśnie przekonałem się że wcale nie śmiga jak należy, ponieważ rozsadziło zbiornik płynu chłodniczego.
Kiedy stałem w kilkukilometrowym korku..
W centrum Katowic o godzinie 12..
Nie było opcji żeby gdzieś zjechać i zostawić samochód, a dziecko w foteliku na tylnej kanapie nie ułatwiało sprawy. Jakoś dojechałem do miejsca docelowego, przyznaję że wskazówka dobiła wtedy do czerwonego pola ale tylko na moment.. No i ten moment chyba wystarczył żeby dobić uszkodzoną już ( tak przypuszczam ) uszczelkę pod głowicą. Zbiornik wymieniłem na parkingu, zalałem płynu, dojechałem spokojnie do domu. Następnego dnia okazało się że oberwała też chłodnica a po odpaleniu samochodu, w zbiorniku płynu chłodniczego pojawiły się spaliny.
No i jesteśmy w punkcie docelowym, więc już niedługo pełna relacja z małego remontu M54B25 (jak tylko wypchnę z garażu srebrne E46 od Grzegorza, które usilnie próbuje zostać ze mną dłużej).