„Pasjonat”
Dokładnie tak kazałem się kiedyś nazywać kumplowi , któremu akurat naprawiałem samochód. „Mechanik” jakoś mnie odrzuca, głównie przez moje doświadczenia finansowe i nie tylko..
Dobra, muszę zacząć od tego że z Sabiną ( moja żona ), często dokonujemy mało przemyślanych i pochopnych zakupów.
Bardzo często..
Jednym z takich zakupów był FORD MONDEO z silnikiem 1.8 TDCI ( 2.5T brzmiał by chociaż lepiej ). I teraz chcę się trochę wytłumaczyć, bo to nie jest tak, że ten samochód uważałem od początku za godny zakupu, o nie.
Szukaliśmy różnych samochodów, od Audi po Fiata ( o zgrozo ), no i wtedy przypomniałem sobie, że mój tata miał służbowego Mondeo i było to zajebiste auto.
Tak, było zajebiste.
Bo SŁUŻBOWE.
I nowe z salonu przy okazji, ale to mniej istotne. Sęk w tym, że właśnie to wspomnienie uśpiło moją czujność. Tamtego Mondeo mogłem upalać bez końca i bez obaw o opony, silnik, paliwo i całą resztę.
No właśnie..
I włączamy standardowy tryb z Sabiną, Alledrogo i pierwsze auto które nam się spodoba, oczywiście jedziemy „bez napalania się” i wracamy właśnie z tym autem ( warto zapamiętać bo jeszcze do tego wrócimy ).
Mondzioła – tak go nazwaliśmy , kupiliśmy sporo poniżej ceny rynkowej , ale wiedziałem jednocześnie, że będzie przy nim trochę roboty, no ale nie że aż tyle..
Wtedy właśnie zaczyna się okres, kiedy pracowałem w korpo banku, więc naprawy i garaż były daleko w tle.
Baaaardzo daleko..
Pierwsza awaria, a że jedyne moje doświadczenia z naprawami były wtedy z samochodami z lat 90′, Mondzioł z 2007 wydawał się trochę technologią kosmiczną, więc postanowiłem poszukać „dobrego” warsztatu. Pierwsza naprawa w ASO oczywiście jak po maśle, wszystko cacy itp. Później druga, trzecia, czwarta..
Nie wiem nawet, w którym momencie zaczęli dymać mnie na kasę, ale każda wizyta to było minimum tysiąc złotych..
TYSIĄC polskich złotych..
Dzisiaj jest to dla mnie kwota porażająca, znając ceny części i usług. No, ale wtedy grzecznie płaciłem i odbierałem auto, wizyta po wizycie. Do czasu, kiedy po niecałych 10 tysiącach kilometrów od wymiany, skończyły się klocki hamulcowe na tylnej osi. Wtedy jakiś system awaryjny odpalił czerwone światło w mojej głowie. Oh, jakie me wku^&$#nie było wielkie, kiedy usłyszałem :”Pan zapłacił za wymianę klocków, nie za sprawdzenie działania układu hamulcowego, a to kosztuje 100zł więcej”.
Tak, te matoły cofnęły na siłę zablokowany tłoczek, wsadzili nowe klocki pomimo zapieczonych prowadnic i oddali mi auto jako „naprawione”. Co więcej, np. naprawa klimatyzacji wyceniona przez serwis na 1700zł, kosztowała mnie 30 min szukania utlenionego przewodu i 1 min lutowania.
To właśnie całe ASO w pigułce.
Wtedy właśnie zacząłem swoją „krucjatę” przeciwko nieuczciwym mechanikom i serwisom, bo jak się z czasem okazało, 80% napraw nie było wykonanych w ogóle lub były zrobione byle jak.
To jest też moment, w którym uświadomiłem sobie jak bardzo zniszczona jest struktura serwisowa i warsztaty nastawione tylko na zysk. Wiem, że jest to trochę wyidealizowane podejście, ale skręca mnie od środka na myśl o praktykach stosowanych na co dzień w większości serwisów w PL.
Od tego czasu ja i Mondzioł poznaliśmy się bliżej a on okazał się bardziej przyziemny niż mogło się wydawać.
Bo mechanika jest ponadczasowa, mimo ulepszeń i zmian w technologii, nadal działa wedle tych samych praw i zasad. Wtedy też zrozumiałem, że ja, mechanika i samochody to jest to co chcę robić w życiu. Tylko mechanika po mojemu, bez naciągania i wymyślonych napraw. W tym samym czasie narodziło się Diabhal, mimo że nie miałem o tym pojęcia.