Uszczelka Pod Głowicą – słowa na dźwięk których jedni zacierają ręce, bo wiedzą, że zarobią, a inni leją motodoktora lub inny wynalazek do silnika i wystawiają na sprzedaż swoje BMW.
Ja należałem do trzeciej grupy, zwanej – “zrobię to sam”
Pomijając już sam fakt, jak ta usterka została mistrzowsko ukryta przez poprzedniego właściciela (i’m not even mad, that was amazing), to u mnie po wymianie korka zbiorniczka wyrównawczego na poprawny, UPG objawiła się rozsadzeniem całego układu chłodzenia w środku gigantycznego zatoru na drodze.
Bez możliwości zjazdu gdziekolwiek…
Tak więc musiałem dojechać jakoś pod blok od mamy, wymienić na szybko zbiorniczek na parkingu w centrum Katowic i jakoś dojechać pod garaż.
Nie polecam.
Nadszedł czas na decyzję, co robimy bo okazało się, że to już drugie niejeżdżące kombi pod naszym garażem, które wymaga remontu silnika więc szybko wybrałem opcję pod tytułem 325i, bo na widok Forda nadal dostawałem padaczki i lęków nocnych. Oczywiście przed rozebraniem pochopnie silnika zasięgnąłem wiedzy u wszystkich znanych mi źródeł i wyceniłem koszt na jakieś siedemset złotych i trzy dni roboty.
Skończyło się jak zwykle…
Czyli ostatecznie rozebrałem cały silnik i wymieniłem wszystko, co wymagało wymiany, a uwierzcie mi, w dwudziestoletnim E46 lista rzeczy do wymiany jest tak długa jak zalecenia lekarza po zobaczeniu wyników krwi od Grubego.
Albo lista rzeczy do zrobienia przez Prentkiego, zanim skończy Matową.
Nie będę teraz wymieniać po kolei wszystkich części (o tym będzie osobny wpis) ale tutaj dam wam już pierwszą poradę:
Najlepiej jest kupować jak najwięcej uszczelek/ części OEM z BMW.
Ok, może wykosztujecie się pięć złotych więcej za uszczelkę czy śrubę, ale jakość i spokojna głowa jest tego warta. Największy minus jest taki, że czasem musicie poczekać trzy dni na dostawę z Monachium ale i tak jest to moim zdaniem lepsza opcja niż pakowanie chińskiej uszczelki w miejsce, do którego później nie będziecie mieli dostępu.
Przyspieszając całą historię, przy zakładaniu świeżutkiej, pachnącej głowicy i dokręceniu jej, usłyszałem złowieszcze cyknięcie i poczułem luz na śrubie, który oczywiście okazał się zerwanym gwintem, ponieważ BMW postanowiło zrobić aluminiowy blok i o ile sam blok jest ok, to jeśli wcześniej grzebał w nim jakiś kretyn, który myśli, że klucz dynamometryczny to zabawka seksualna, wtedy macie już problem bo gwinty sypią się jak gówniak złapany z gramem zielska na przesłuchaniu.
Zresztą, nawet jeśli nie były ruszane to szanse zerwania są naprawdę spore.
Stajemy teraz przed wyborem (proces w sumie przy jednym i drugim będzie podobny):
1. Helicoile – czyli zestaw naprawczy gwintów.
2. Zmieniacie szpilki z M10 na M12.
Osobiście wybrałem opcję pierwszą, ponieważ uważam to za solidniejsze rozwiązanie i na przyszłość jeśli jakimś cudem popsujemy helicoila to wkręcamy nowego i po problemie, a przy M12 ryzykujemy znowu zerwanie gwintu i wtedy już tylko helicoile nas ratują (mało prawdopodobne, ale jednak).
Więc, co jest potrzebne:
1. Kompletny zestaw naprawczy helicoili – M10x1,5
2. Same sprężynki heli o długości 30mm pod gwint M10x1,5 – 16szt (dwie sztuki na zapas).
3. Wiertła do metalu – 9mm – 10mm – 10,3-4mm (to powinno być w komplecie z zestawem naprawczym).
4. Wkrętarka/ Wiertarka.
5. Młotek.
6. Brake cleaner/ lub coś do odtłuszczenia powierzchni.
7. Taśma papierowa szeroka.
8. Nożyk do tapet.
9. Kompresor z pistoletem do przedmuchiwania/ sprężone powietrze w puszce.
10. Jakieś stare szmaty, do zakrycia reszty komory silnika.
11. Coś na odwagę lub czternaście par majtek na przebranie.
Cały proces zaczynamy od wyczyszczenia bloku (zakładam, że głowica jest już ściągnięta i jest w regeneracji) cleanerem i wydmuchania całego brudu z gwintów, następnie oklejacie cały blok taśmą papierową wycinając (delikatnie) same otwory pod śruby. Ja nie miałem możliwości wyciągnięcia bloku z auta, więc działałem bezpośrednio pod maską, w takim przypadku polecam zakryć też całą resztę komory i wszystkiego co się da, ponieważ później wszędzie będziecie mieli drobne opiłki aluminium, których ciężko się pozbyć. Jeśli blok macie wyciągnięty na stole, to nie macie się czym przejmować.
Wybieramy pierwszego pacjenta, montujemy wiertło 9mm do wkrętarki/ wiertarki, zmawiamy pacierz i robimy pierwsze nawiercenie.
Na spokojnie, przyłóżcie się do tego kilka razy, sprawdźcie ustawienie itp. Jeśli macie blok na stole, to możecie użyć do tego celu statywu/ stojaka do wiertarki/ wkrętarki (zreszta tak samo na aucie, ale nie w każdym przypadku). Wiertło 9mm jest w tym przypadku specjalnie przeze mnie dobrane, ponieważ ledwo ścina gwint, który jest w środku i praktycznie samo się prowadzi, nawiercamy całość na odpowiednią głębokość (tego wymiaru niestety nie pamiętam, ale nakręcając helicoile 30 na szpilkę, możecie łatwo sobie to zmierzyć + dodajcie kilka mm zapasu).
Pamiętajcie, żeby po każdym wierceniu/ gwintowaniu przedmuchać otwór sprężonym powietrzem.
I teraz dobra rada i uwaga z mojej strony, wiercicie w aluminium, nawet gówno-wiertło powinno wejść jak w masło, na YT możecie znaleźć kilka/kilkanaście filmików, gdzie jakiś półmózg odpala wiertarkę na maksymalne obroty i bez większego zastanowienia wjeżdża w blok – nie róbcie tego.
Pośpiech w tym przypadku jest niewskazany a zaoszczędzić możecie maksymalnie pół godziny.
Po zmianie majtek i opanowaniu kołatania serca, zakładamy wiertło 10mm i w tym samym otworze ponawiamy proces – ten jest najważniejszy, jeśli krzywo poprowadzicie wiertło to tym następnym już tego nie skorygujecie.
Ale spokojnie, nawet taki kretyn jak ja nie był w stanie tego spie***lić.
Kolejne wjeżdża 10,3-4mm (w zależności od zestawu mogą się różnić 0,1mm), już docelowe, te tak samo jak 9mm powinno samo się prowadzić jeśli się dobrze przyłożycie.
Teraz pora na gwintownik z zestawu (możecie pomóc sobie delikatnie jakimś smarem/ olejem), gwintujemy otwór do samego końca – tutaj również pośpiech nie jest wskazany więc montowanie go do wiertarki też jest słabym pomysłem.
Po nagwintowaniu otworu, przedmuchujemy go i ponownie delikatnie wkręcamy gwintownik, aby upewnić się że wszystko jest ok.
Kolej na helicoila, którego wkręcamy przy użyciu specjalnego “klucza” dodanego do zestawu. Po wkręceniu go do samego końca należy uderzyć młotkiem od góry w “klucz”, aby zerwać ogonek sprężyny.
Ważne, nie wkręcajcie helicoili na siłę. One powinny wkręcić się w miarę gładko, możecie też delikatnie pomóc sobie jakimś olejem lub smarem, jeśli jednak czujecie mocny opór, to znaczy, że powinniście sprawdzić czy gwint jest ok i czy nie ma żadnego zadziora, wkręcając na siłę ryzykujecie rozciągnięcie sprężyny i jej uszkodzenie, co finalnie skończy się montażem nowej, a taką rozciągniętą sztukę nie zawsze da się łatwo wydobyć.
Cały proces powtarzamy jeszcze trzynaście razy, następnie przedmuchujemy całość, ściągamy taśmę, zakładamy nową uszczelkę, głowicę i nowe śruby.
Śruby dokręcamy oczywiście według instrukcji, pierw na moment, później na kąty, w tym przypadku również dobrze jest przesmarować śruby, żeby nie uszkodzić helicoil (istnieje takie ryzyko).
Pamiętajcie, pośpiech w tym przypadku pozwoli wam zaoszczędzić pół godziny maksymalnie, więc nie ma sensu się spieszyć czy iść po łebkach.
Voila – możemy cieszyć poskładanym silnikiem z wzmocnionymi gwintami.